– Nie można powtórzyć przeszłości – zawołał z niedowierzaniem. „Dlaczego oczywiście, że możesz!” (2023)

Dlaczego oglądanie, jak ktoś czyta Wielkiego Gatsby'ego na scenie przez osiem godzin, to rozsądny sposób na spędzenie popołudnia.

6 minut czytania

·

14 lutego 2020 r

--

Światła przygasają. Pracownik biurowy siedzi na scenie w surowym oświetleniu teatralnym. Bez konkretnego powodu — nie wydaje się szczególnie znudzony ani desperacko zaciekawiony — otwiera spektakularnie przetartą książkę. Nie wiemy, czy czytał ją wcześniej. Nie wiemy, kto mu to polecił i dlaczego. Nie wiemy, czym zajmuje się jego biuro, jak znajduje czas na czytanie ani dlaczego wydaje się opętany chęcią dalszego czytania.

– Nie można powtórzyć przeszłości – zawołał z niedowierzaniem. „Dlaczego oczywiście, że możesz!” (2)

„W moich młodszych i bardziej bezbronnych latach”jego głos rozbrzmiewa z lekkim, delikatnym zniekształceniem, przypominającym wczesne lata radia. Jego akcent jest trudny do zlokalizowania, ale dla moich nieamerykańskich uszu brzmi staromodnie.„mój ojciec dał mi kilka rad, które od tamtej pory ciągle powracają w mojej głowie”.

Te słowa były pierwszymi z dokładnie 47 094 słów, które miały zostać wypowiedziane na scenie podczas galiPrzedstawiciel Berkely'egotamtego czwartkowego popołudnia. Wiem, ile słów padło na scenie nie dlatego, że je policzyłem, ale dlategoSpektakl Elevator Repair Service Gatzzawiera każde słowo z Great Gatsby F. Scotta Fitzgeralda. Nie więcej nie mniej. Radiowiec we mnie wie, że praktyczna zasada jest taka, że ​​w normalnej mowie 2,5 słowa na sekundę to mniej więcej średnia — więc samo przeczytanie całej książki na głos, bez przerwy, zajęłoby pięć godzin, trzynaście minut i 57 sekund. Daj albo bierz.

Na takie założenie zdecydowałem się w czwartkowe popołudnie, w wieczór premiery, w wypełnionym po brzegi kinie w Berkeley. Na początku doświadczenie jest surrealistyczne. Mężczyzna. Na scenie. Czytanie na głos książki, którą czytałem wcześniej trzy lub cztery razy. Na początku przeskakuję między intensywną intrygą a desperacką nudą, gdy mój umysł próbuje nadać sens temu występowi. To jest maraton. To jest test. I robi coś, czego nie mogłaby zrobić żadna inna forma sztuki. Powoli, gdy mój mózg przyzwyczaja się do myśli, że będę siedział na tym krześle przez następne osiem godzin (bez dodanych przerw), inne myśli zakłócają mój tok myślenia, wypychając się na pierwszy plan.

Spektakl sam się przesuwa — każdy akt ma odrębny smak. Aktorzy przechodzą od ozdabiania okien do aktywnych uczestników historii — iz powrotem. Zestaw, nieruchomy, nabiera różnych żyć dzięki sprytnemu projektowi dźwięku i oświetlenia. A to, co zaczyna się jako monotonny dron Gatsby'ego, stopniowo ewoluuje i nabiera nowej głębi.

Zaskakujące były fragmenty występu. Sposób, w jaki aktorzy wypowiadali kwestie bohaterów książki, uzasadniał kolejne spojrzenie, być może z ukosa, na to, jak przeczytałem powieść. Co jeśli Fitzgerald był głęboko sarkastycznym pisarzem? Tytuł książki z pewnością by to sugerował — a aktorzy dodali emocji, których wcześniej u mnie nie było. W swoich występach dodali nową głębię i niuanse, których nigdy nie widziałem u Gatsby'ego. Wzięli notatki Cliffa, podarli je i zaoferowali nowe spojrzenie na stary klasyk – przypomnienie, że książki nie tylko warto czytać; warto o nich pomyśleć i ponownie przeczytać, jeśli zrobiły wrażenie za pierwszym razem. Podczas występu sporządziłem w myślach listę książek, które zasługują na ponowne przeczytanie.

„Każdy podejrzewa się o co najmniej jedną z cnót kardynalnych” – odczytuje aktor, spoglądając na widownię. „a to jest moje: jestem jednym z niewielu uczciwych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem”.

Aktor na chwilę trzyma nasze serca w oczach, a kiedy to robi, mój umysł robi salto. Co jeśli Fitzgerald naprawdę skłaniał się ku sarkazmowi? Co jeśli narrator, deklarując swoją uczciwość, robi coś przeciwnego? Nie wiadomo, czy aktorzy pogrążają się w szaleństwie wokół narratora, czy sam spektakl jest komentarzem do nierzetelności narratorów, czy też po prostu zostajemy zabrani w podróż zawziętej pogoni za kompletnością. Historia miłosna na wschodnim wybrzeżu, która okazuje się kwaśna w oczach narratora, ułatwiając powrót do romantycznego środkowego zachodu, sugerując osobę tak niespokojną w swoim własnym istnieniu, że nigdy nie będzie szczęśliwa gdziekolwiek. Czy któryś z tych ciągów myśli ma wewnętrzny sens? Czy w ogóle zdadzą egzamin maturalny? Kto wie — ale to nie ma znaczenia, zdaję sobie sprawę, dochodząc do wniosku, że po raz pierwszy „czytam” coś na tyle wolno, by usiąść z krytycznym, analitycznym myśleniem o pracy, którą piszę. trawiący. Czuje się… nostalgicznie, ale pięknie.

Siedząc tam, zahipnotyzowany przez ludzi na scenie, emocje ciepła opadają na boki suchego doku, który utrzymuje moją duszę w zawieszeniu przez te sześć godzin. Bycie czytanym to piękny, intymny sposób doświadczania książki. Wspomnienia zasypiania na dźwięk głosu mojej matki. Wspomnienia jednej z moich pierwszych przyjaciółek, czytającej mi na słonecznym trawniku za jej domem, z głową na jej goleniach (ponieważ, nie daj Boże, powinienem położyć głowę na jej udzie. To byłoby oburzające – i o wiele wygodniejsze). Wspomnienia o tym, jak czytałam innym — jedno z moich najmniej ulubionych zajęć, ponieważ wydaje mi się, że pochłanianie powieści jest tak odrażająco powolne — wszystko to przykuło moją uwagę. W czasie zupełnie nieistotnym dla tego, co mówiono na scenie – nie mogłem powiedzieć, który to był akt ani jaka część historii była uraczona – byłem zaskoczony łzami spływającymi po mojej twarzy. Nie powinienem był. Tak się dzieje, kiedy mam ochotę usiąść i poczuć przez całe popołudnie. No cóż, czyż nie taki jest przede wszystkim cel sztuki?

Jeśli mam być szczery – a co oprócz uczciwości istnieje w bezpiecznym zaciemnionym teatrze, gdzie wszystkie oczy są zwrócone na scenę – byłem głęboko zasmucony uświadomieniem sobie tego. Wielokrotnie zdarzało mi się przeczytać książkę w ciągu jednego lotu, w ciągu dnia lub w ciągu weekendu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio to się stało. Chociaż identyfikuję się jako żarłoczny czytelnik (i generalnie osiągam swój cel 26 książek rocznie — średnio jedna na dwa tygodnie), minęło trochę czasu. Czytam szybciej niż ktokolwiek jest w stanie przeczytać cokolwiek na głos.Dużoszybciej. Ale byłem tutaj, obserwując osobę, która powoli i konsekwentnie wygrywała wyścig, czytając na głos każde słowo w książce. Od początku do końca. Słowo za słowo. Oglądanie tej sztuki było w moim kalendarzu od mniej więcej miesiąca — przez miesiąc siedział tam ośmiogodzinny blok czasu zarezerwowany na artystyczną konsumpcję. Chcesz wiedzieć, ile książek przeczytałem w tym miesiącu? Zero. Poczułem ukłucie wstydu, ale stłumiłem je postanowieniem: Czytaj więcej, głupcze. Czytaj póki możesz. Zacznij dzisiaj.

Inną czynnością, która zaprzątała moją świadomość przez sześćdziesiąt osiem tygodni, kiedy tkwiłem w tym krześle teatralnym, było to, że w locie mentalnie przepisałem Wielkiego Gatsby'ego. Akcja rozgrywa się w rejonie Zatoki San Francisco. Imprezy w stylu art deco zastąpiono efektownymi happeningami na trawnikach przed biurami venture capital. Orgie płytkich przyjaźni, próżne plotki, perwersje bogactwa i chorobliwa ciekawość – bez zmian. Kontynuacja pomysłu ponownego napisania Wielkiego Gatsby'ego dla współczesnych czasów sprawiła, że ​​zająłem się jednym z aktów. Ale tuż przed przerwą doznałem objawienia; zmiany, które miałyby wprowadzić powieść do dzisiaj, byłyby tak małe i subtelne, że zasadniczo byłyby niepotrzebne. Tak, fajnie byłoby dać upust mojemu twórczemu duchowi. Okazuje się jednak, że jeśli wybaczymy okazjonalne skrępowanie rasizmem i seksizmem (a powinniśmy; wyróżniają się one jako przypomnienie zarówno tego, jak daleko zaszliśmy, jak i ile jeszcze musimy przejść na obu frontach), książka nie wymaga ponownego pisania. Stoi, doskonale, samodzielnie, tak jak jest.

„Więc gramy dalej” — recytuje aktor na scenie, w jakiś sposób wpatrując się w każdego na widowni z westchnieniem, jakby zapraszał nas do podzielenia się swoim ostatnim tchnieniem prozy. „Łodzie pod prąd, nieustannie niesione wstecz w przeszłość”.

Wychodzimy z teatru. Powrót do życia. Jak ludzie, pod prąd, bezustannie przenoszeni z powrotem do naszej przyszłości. Może z postanowieniem przeczytania trochę więcej. Być może z natchnienia, jednocześnie oczarowany i odrzucony niewyczerpaną różnorodnością życia.

Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Arielle Torp

Last Updated: 14/05/2023

Views: 6347

Rating: 4 / 5 (41 voted)

Reviews: 80% of readers found this page helpful

Author information

Name: Arielle Torp

Birthday: 1997-09-20

Address: 87313 Erdman Vista, North Dustinborough, WA 37563

Phone: +97216742823598

Job: Central Technology Officer

Hobby: Taekwondo, Macrame, Foreign language learning, Kite flying, Cooking, Skiing, Computer programming

Introduction: My name is Arielle Torp, I am a comfortable, kind, zealous, lovely, jolly, colorful, adventurous person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.